O problemach finansowych krajów UE słyszymy codziennie. Podobno najbardziej pogrążona jest Grecja. Za nią stoją: Irlandia, Hiszpania, Portugalia, Włochy. Polska jest również w tej kolejce. Kiedy kilkanaście lat temu powiększyła się unia europejska, nowi członkowie dostali strumień pieniędzy z banków niemieckich i francuskich. Gospodarki nowicjuszy dostały ekonomicznego kopa. Obecnie, gdy trzeba spłacać Niemcom i Francuzom odsetki ich bankom, do grona dobroczyńców dołączył rząd Donalda Tuska, szastający naszymi pieniędzmi między innymi z rezerw budżetowych NBP. Oni wybudowali autostrady, rozwinęli gospodarkę, a my będziemy spłacać ich zadłużenie. Polskie rządy starające się o wejście do UE 10 lat temu miały wciąż podnoszoną poprzeczkę, aby zrobić to jeszcze i tamto, bo kryteria były bardzo wyśrubowane. Zamiast wówczas postawić warunek – zróbcie u nas autostrady, jeżeli chcecie wozić towary na wschód. Dzisiaj mordujemy te drogi z kredytów i pseudo dotacji. Końca tego finansowego rolowania nie widać. Dlaczego ucichły informacje z Islandii? Czy tam już kryzys zażegnano? A może warto by się przyjrzeć temu, co tam się obecnie dzieje. Czy to co pisze jeden z internautów to prawda?