WIDOWISKO W BŁOCIE

Impreza plenerowa w Nowosielcach obejmująca rekonstrukcję działań wojennych, jakie rozegrały się w 1944 roku na najbliższych nam terenach zgromadziła sporą publiczność. Niestety, pogoda nie dopisała. Padający deszcz zamienił stoki góry Dąbrowa w błotniste grzęzawisko. Z tego też powodu nie odbyła się bardzo oczekiwana część programu, jaką miał być desant spadochroniarzy. Wypadły też pokazy musztry konnej. Najmocniejszym punktem dwudniowego programu był udział znanego w naszym regionie historyka – Andrzeja Olejki. Jego prelekcje i komentarze do widowiska miały bardzo dobre przyjecie wśród publiczności. Impreza tego typu została dopisana do coraz bogatszego kalendarza widowisk zwanych rekonstrukcją wydarzeń.

ZAMIAST TĘPIĆ ZNÓW SIĘ SZCZEPI

Od 1 do 10 września zostanie przeprowadzona akcja szczepienia przeciwko wściekliźnie lisów. Obszar szczepienia obejmie cały teren województwa Podkarpackiego. Szczepionka posiada kształt okrągłego plastra koloru brązowo-szarego. Opisany blister (przynęta), wydaje specyficzny zapach, zawiera w środku aluminiowo -plastikowy pojemnik z płynną szczepionką, której działanie uodparniające skierowane jest wyłącznie na lisy. Uodparnianie lisów prowadzone będzie poprzez zrzuty z samolotów szczepionki doustnej. W czasie tej akcji i przez 14 dni po jej zakończeniu, na terenach objętych szczepieniem, zalecane jest trzymanie w zamknięciu zwierząt domowych, a ponadto wstrzymanie się od polowań.Kto to finansuje i dlaczego nie ma akcji łączącej szczepienie przeciw wściekliźnie z podawaniem substancji ograniczającej wzrost populacji lisa. Po ślimakach jest to druga z kolei zaraza atakująca siedliska ludzkie. Obecnie lisy leżą rozjeżdżane przez auta na drogach jak koty lub jeże. Może to zrozumiałe, że w Warszawie lub miastach wojewódzkich problemu na razie nie widać, ale dlaczego milczą wójtowie, starostowie, koła łowieckie, izby rolnicze i organizacje ekologiczne. Za niedługo lisy będą nam łazić po osiedlach, jak makaki w Tajlandii. Jeżeli nie pomagają apele o zmniejszenie populacji lisa, pora zacząć szczepić tych, co mają wpływ na podejmowanie decyzji o jego ochronie.

TERAZ TO MAMY FAJNIE

Samorządy w Polsce wydają miliony euro na przedstawienia historyczne, które u nas przyjmują nazwę rekonstrukcji wydarzeń. Plenerowe widowiska cieszą się sporym zainteresowaniem. Ludzie walą na imprezy podziwiając hordy Tatarów, legiony napoleońskie, bandy bolszewickie i średniowieczne rycerstwo. Gminy wypruwają sobie żyły, aby stworzyć coraz bardziej rozbudowane spektakle, dorzucając własny grosz do hojnych unijnych dotacji. Mobilizacja obejmuje wszystkie lokalne organizacje – strażaków, koła gospodyń wiejskich, rady sołeckie i parafialne. Podobnie jest i w Nowosielcach. Widowisko uświetni około dziesięciu tysięcy ruskich*), komandosi z dywizji powietrzno desantowej oraz specjalistyczna grupa od inscenizacji historycznych. Prelekcje znanego entuzjasty wojskowego lotnictwa i do niedawna wykładowcy historii w I sanockim LO dr Andrzeja Olejki, będą uświetniać dwudniową imprezę, rozgrywającą się wokół terenów miejscowej Szkoły Rolniczej. Rekonstrukcje takie doskonale wpisują się w tworzoną atmosferę nieustających biesiad, festynów i spotkań integracyjnych. Nareszcie polska wieś ma szansę zaistnieć. Strach pomyśleć, co by to było, gdyby nie data 1 maja 2004 roku. *)chodzi o pierogi

PO(PRAWNY) BISKUP

Biskup Pieronek, jak wynika z jego wypowiedzi, jest zwolennikiem rozwiązań siłowych w temacie, który nie schodzi z pierwszych stron gazet. Usunięcie krzyża z Krakowskiego Przedmieścia porównuje z wywiezieniem źle zaparkowanego samochodu na ulicy. Wykazuje zdziwienie, że do akcji oczyszczenia placu przed pałacem prezydenckim nie użyto sił antyterrorystycznych. Wszak tych, co tego symbolu tragedii smoleńskiej pilnują utożsamia z terrorystami. Krytykując wprost stanowisko biskupów zgromadzonych niedawno na Jasnej Górze daje sygnał, że jest w opozycji i bliżej mu do sfer rządowych, gazety wyborczej, TVN, radykałów z SLD i anarchistów-zadymiarzy, wywołujących skandaliczne nocne burdy w pobliżu prezydenckiej siedziby. Jest jeszcze w Polsce kilku duchownych tej samej rangi, którzy z pewnością z tym stanowiskiem się utożsamiają. Zamykali oni usta księżom, którzy mieli odwagę mówić prawdę, samemu głosząc poglądy skrajnie liberalne i pochlebcze w stosunku do władz państwa. Idealnie nadawaliby się na kapelanów do Brukseli, gdzie jak niewielu z nas pamięta zdejmowali krzyże z piersi wchodząc na salę europarlamentu. Poznajemy więc po owocach, jakie to zacne osoby dostąpiły zaszczytu bycia biskupem polskiego kościoła katolickiego.

TO ZACZYNA BYĆ NIEULECZALNE

Obszary Natura 2000 stały się pustynią inwestycyjną na terenie naszego kraju. Podjęcie inwestycji na tych terenach przypomina wspinaczkę po stromym zboczu. Aby spełnić wymogi przepisów ustanowionych w ramach unijnej machiny biurokratycznej trzeba poświęcić olbrzymie środki i wyłożyć niemałe pieniądze. Procedury te zniechęcają wielu inwestorów, blokują zadania gminom i powiatom. Najwięcej do powiedzenia mają szowiniści, nazywani niekiedy mylnie ekologami. Priorytetem jest siedlisko jakiegoś ptaszka, żaby lub owada, a nie faktyczne potrzeby społeczności ludzkich. Przykładem szczytowej głupoty biurokratycznej może być 28 stronicowe opracowanie oddziaływania na środowisko, jakie powstanie w wyniku planowanych prac termomodernizacyjnych jednej ze szkół w sąsiednim powiecie brzozowskim. Innymi słowy docieplenie budynku wymagało wyjaśnienia w pseudonaukowy sposób tego, że będzie to obojętne lub nieszkodliwe dla otoczenia. I wcale nie było to “dzieło” wysmolone czcionką o rozmiarze 16, ale bardziej zbliżone do połowy tej wielkości. Wielokrotnie powtarzane te same sformułowania i określenia, które niczego nie wnoszą do sprawy, podpisane na końcu przez osoby piastujące poważne funkcje społeczne świadczą o beznadziejności naszych przepisów i braku poszanowania czasu pracy urzędników. Redukcja etatów w urzędach i administracji w tej sytuacji nam nie grozi. Cóż z tego, kiedy rozum śpi.

ZA ZAPROSZENIE DZIĘKUJĘ

Oczekiwania z strony narodu polskiego w stosunku do Solidarności były ogromne, niestety, ale poprzednicy i obecni działacze zdradzają Polskę. Przykro o tym pisać, takie wnioski nasuwają się po analizie tych 20-lat jawnej działalności Solidarności, jako koronny dowód na taki wniosek jest cicha zgoda na likwidację prawie całego polskiego przemysłu stoczniowego wraz z innym zakładami kooperującymi. Przemysł stoczniowy został zlikwidowany w ramach ustawy kompensacyjnej, którą przygotował Rząd PO-PSL, a szybko ustawę tą podpisał wasz idol Lech Kaczyński. W obronie przemysłu stoczniowego powinien być strajk generalny, ale strach was ogarnął lub podejrzenie, że ważni działacze Solidarności mogą być podejrzani o współpracę z tajnymi służbami, albo wręcz służby specjalne mają tzw. haki na niektórych z was i każdą akcję ogólnokrajową spacyfikują w zarodku. Czytaj całą wypowiedź Z. Wrzodakaźródło: www.propolonia.pl

OKŁAMYWANY ROLNIK POLSKI

O polskim rolnictwie 6 kadencja, 73 posiedzenie sejmu, 1 dzień (12-08-2010) Oświadczenia. Poseł Wojciech Mojzesowicz: Panie Marszałku! Obradujemy w nadzwyczajnych okolicznościach, natomiast parlament ma to do siebie, że wystąpienia z tej mównicy powinny być podyktowane prawdą, faktami, sprawami rzeczywistymi, a nie fikcją, dlatego że ludzie czekają na pomoc. Chciałbym się skupić na branży rolnej. Pan minister Sawicki dzisiaj mówił, że rolnicy będą mogli skorzystać z pomocy de minimis, poza środkami de minimis. Chciałbym przypomnieć – na tym trzeba się znać – że w rejonach zalanych praktycznie żadne z gospodarstw nie przekracza pułapu pomocy de minimis. To są małe gospodarstwa i one nie przekraczają tego pułapu, więc to jest pozorne działanie. Sprawa następna. Jeżeli zdajemy sobie z tego sprawę, że ci ludzie nie są w stanie wyjść poza wieś, bo nie mają ani pieniędzy, ani środków do życia, ale mówimy, że oni mają pojechać i złożyć wniosek do wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska, żeby dostać 4 t wapna za 300 zł, a na podróż wydać 100 zł, to przecież absurd. Jeżeli mówimy, że można dostać dopłatę do materiału siewnego, to należy przypomnieć, że na tych terenach trzeba mieć za co go kupić. Jeżeli dzisiaj mój kolega minister, który jest po mnie szefem resortu, mówi, że można na każde gospodarstwo zalane, zniszczone dostać 300 tys., to pięknie brzmi. Jeżeli słucha tego mieszkaniec miasta, to mówi: Proszę, jak rząd dba o rolników. Później jednak jest mowa o tym, że musi mieć 30 tys. udziału własnego. Skąd, pytam, skąd? Mamy więc znowu zapis abstrakcyjny, który

BYŁ LAS, NIE BĘDZIE LASU

Co  w lasach piszczy 6 kadencja, 73 posiedzenie sejmu, 1 dzień (12-08-2010) Oświadczenia. Poseł Piotr Cybulski: Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Całe szczęście, że na tej ziemi ludzi dobrej woli jest więcej. Oni szanują swoją pracę, mają rodziny. Ludzi złej woli jest mniej. Tak się składa, że oni zazwyczaj mają do dyspozycji media i władzę. Ci pierwsi wszyscy znają się na polityce, a ci drudzy – uprawiają politykę. Przecież wszystko jest w porządku – popłynął cały przemysł stoczniowy, obiecano coś powodzianom, skutecznie obiecano, obniżono podatki przez podwyżkę podatku VAT, a teraz, po powodziach, rząd skutecznie zabiera się za rozmontowanie Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe. Od momentu, kiedy pierwsze dokumenty wpłynęły do pana wicepremiera Pawlaka, można powiedzieć, że Lasy Państwowe spotka to samo, co spotkało przemysł stoczniowy, a przecież wszystko jest w porządku. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

MA SIĘ ZEPSUĆ

Firmy produkujące dobra powszechnego użytku stanęły w ostatnich czasach przed nowym wyzwaniem. Jest to wyzwanie związane nie z postępem technicznym, czy rozwojem technologicznym służącym ludziom, ale wywodzi się ono z gruntu źle pojętej ekonomii i wypaczonych praw wprowadzonych do współczesnego obrotu gospodarczego. Klienta wabi się dzisiaj nie tylko ceną, ale również licytuje okresem gwarancyjnym na konkretny sprzęt. I tu zaczyna się paradoks. Urządzenie, które ma gwarancję np. 5 lat wytrzyma pięć lat i następnie powinno się zepsuć. Dlaczego tak jest? Nad takim właśnie scenariuszem pracują bogate laboratoria i pracownie projektowe. Materiały są dobierane w taki sposób, aby po określonym czasie ulec uszkodzeniu. Jaki zysk będzie mieć firma, która wyprodukuje urządzenie o trwałości 15, 25 lub 30 lat. Taka procedura prowadzi wprost do utraty rynku i zastoju gospodarczego. Klient nawet nie wie, że kupując wspaniałą pralkę z możliwością odwirowania 1200 obrotów na minutę nie dostanie już w serwisie łożysk do bębna, tylko będzie musiał zapłacić za wymianę całego bębna łącznie z korpusem pralki. Instrukcje serwisowe sprzętu RTV mówią wprost o ograniczonej trwałości podzespołów. Sztuka produkcji takich detali została opanowana do perfekcji w rozwijających się Chinach. Nie bez podstawy przyjęło się zatem określenie “chińszczyzna” w odniesieniu do rzeczy mało trwałych, szybko zużywających się lub wprost tandetnych. Modzie tej, a właściwie rygorom konkurencji pod przymusem uległy tak znane marki jak Philips, Samsung, Grundig, Bosch i wiele innych.

MOŻNA TO BYŁO ZAŁATWIĆ WCZEŚNIEJ

Przed wstąpieniem Polski od Unii Europejskiej trwały burzliwe negocjacje i targi, jakie warunki będą konieczne do zachowania, aby Polskę przyjąć do zaszczytnego grona państw zjednoczonej Europy. Społeczeństwu przekazywano informacje o tym, że jesteśmy zapóźnieni w rozwoju, że nasz budżet i finanse są niewłaściwie prowadzone, że musimy sprostać wielu wyzwaniom, których realizacja miała nam otworzyć wrota do upragnionego raju. Jednak to brukselska administracja była najbardziej zainteresowana przyciągnięciem blisko 40 milionowego kraju w swoje szeregi. Polska otwierała rynki zbytu dla zapchanych towarami firm Europy zachodniej. Nowe technologie można było od daty przyjęcia oficjalnie wpychać nowym członkom, konstruując specjalnie do tego celu przepisy i dyrektywy. Idąc dalej, Polska została potraktowana jako wrota do jeszcze bardziej chłonnego rynku Rosji i krajów stowarzyszonych wcześniej pod szyldem republik radzieckich. Gdyby do negocjacji zasiedli ludzie mądrzy i oddani sprawie Polski, to z pewnością wynegocjowaliby program budowy autostrad w Polsce nie naszymi środkami, ale przez bogaty i mający w tym interes kapitał zachodni. Do dzisiaj mielibyśmy zbudowaną sieć autostrad i wyremontowane drogi ekspresowe. Zachodnie tiry tymczasem rozjeżdżają to, co jest dostępne, przewalając tysiące ton towarów z zachodu na wschód. My teraz ciułamy po kilka lub kilkadziesiąt kilometrów autostrad rocznie. Programy przetargowe zmuszają wykonawców do obniżania cen kosztem jakości. Okazuje się, że te nasze budowane na prędce autostrady, już po kilku latach wymagają remontów. I znów mamy place budowy, a nie przejezdne szlaki komunikacyjne. A kiedy już będziemy mieli autostrady wybudowane i wyremontowane okaże się, że przeciętny śmiertelnik będzie musiał wyłożyć równowartość wynagrodzenia z połowy tygodnia, aby przejechać Polskę