CZARY MARY I OSCARY

Co roku o tej porze cały świat wpatrzony jest w stolicę filmowego świata – Los Angeles, gdzie w Kodak Theatre rozdawane są prestiżowe podobno statuetki zwane Oskarami. Akademia filmowa opanowana przez samych koszernych nominuje filmy do konkursu finałowego, wskazując zawsze na te najbardziej słuszne i kręcone przez swoich reżyserów. Napięcie przed tą galą jest tak potworne, że w niektórych stacjach telewizyjnych dziennikarze prawie mdleją. Później przychodzi ta noc rozdania nagród,przypominająca huczne przyjęcie na wiejskim dworze w czasach Marii Konopnickiej, gdzie bawiących się panów obserwowali przez okna wieśniacy, z nosami przyklejonymi do szyb w oknach. Tak samo wyglądają “nasi” dziennikarze, którzy relacjonują to wydarzenie niczym Tomasz Zimoch finał biegu na 30 km z udziałem naszej złotej medalistki Justyny Kowalczyk. Nagradzane filmy przeważnie już zarobiły takie środki, których wysokość zaspokoiłaby roczne wydatki ZUS na emerytury i renty w Polsce. Ten hura entuzjazm niczym nie uzasadnia wartości filmowej produkcji rodem z Hollywood, który często jest mierny, mizerny ale koszerny. Stado opłaconych “wielbicieli” kupuje później te produkcje i zapycha nasze kina oraz program telewizyjny niczym resztki z kuchennego stołu odpływ w zlewozmywaku. A przecież tyle jest ciekawych filmów robionych w Europie, w Rosji, czy na Dalekim Wschodzie, których nigdy nie będzie nam dane obejrzeć. Ten cały cyrk jest zaplanowany i samofinansującą się inwestycją, opłacaną przez zgonioną do kin publiczność. Akademia filmowa wmawia nam, że ten, a nie inny film jest najlepszy i my wszyscy w to mamy wierzyć. Takie akcenty, jak w tym roku dowodzą, że rozbuchane nadzieje są tylko wymysłem pismaków i dziennikarzy. “Berliński królik”został rozdeptany już na samych schodach Kodak Theatre, tylko nikt o tym nie chce wprost poinformować.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *