PUŁAPKI ZAGRANICZNYCH WOJAŻY

Podróże kształcą, a już z pewnością podróże zagraniczne. Do takiego wniosku doszło wielu rodaków, którzy odwiedzili naszych południowych sąsiadów – Słowaków. Opisywane przez podróżujących sytuacje nie napawają  optymizmem, ani życzliwością do południowych braci Słowian. Zachowanie policji słowackiej jest co najmniej dziwne. Potrafią zatrzymać do kontroli naraz klika samochodów z polską rejestracją. Po zatrzymaniu przystępują do drobiazgowej kontroli dokumentów, pojazdu i wyposażenia. Sprawdzane jest posiadanie kamizelki ostrzegawczej w kolorze żółtym, trójkąta, zestawu żarówek, wyposażenia apteczki. Surowo karany jest przejazd autostradą bez ważnej winiety. Przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym już o kilka kilometrów powyżej normy może się skończyć dość słonym mandatem. Policjanci są wielkimi służbistami i generalnie nie ma z nimi dyskusji. Jak już mają dokumenty kierowcy w ręce to stają się panami sytuacji. Potrafią wmówić wykroczenie, którego nawet się nie popełniło. Znane są przypadki, że kierowca przekroczył prędkość o kilkanaście kilometrów, a w raporcie wpisywane było 21 km powyżej dopuszczalnej po to, aby wyłudzić wyższy mandat. Różnica w tej sytuacji jest dość znaczna. Mandat należy zapłacić gotówką, gdyż inaczej zatrzymane zostają dokumenty kierowcy. Policja interesuje się nie tylko kierowcą, ale także współpasażerami. Łapówkarstwo wśród funkcjonariuszy nie jest rzadkością. Włożenie w dokumenty odpowiedniej sumy  w euro często załatwia sprawę od ręki. Takie postępowanie jest powszechne również wśród policji drogowej w Rumunii i Serbii. Dla odczepnego większość kierowców płaci, aby mieć spokój i jechać dalej. Wdanie się w dyskusje to praktycznie przerwa w podróży na kilka lub kilkanaście godzin. Funkcjonariusze graniczni też mają swoje sposoby na wyłudzanie kasy od podróżnych. W Rumunii stosowany jest sposób „na winietę”. Przy przekraczaniu granicy informuje się przyjezdnych, że nie ma chwilowo winiet w sprzedaży i można je nabyć na stacjach Rompetrol. Nic bardziej mylnego, gdyż na stacjach paliw przeważnie nikt tych winiet nie sprzedaje i tak przejeżdża się cały tranzytowy odcinek. Przy opuszczaniu kraju tylko na to czekają funkcjonariusze graniczni. Do tej pory stawka wynosiła 50 euro, ale nie wykluczone, że zostanie ona podniesiona. Na przejściu pomiędzy Rumunią i Bułgarią w Ruse stosowany był powszechnie numer ze szlabanem opuszczanym pomiędzy kabinę ciągnika, a naczepę TIR-a. Bogu ducha winien kierowca był oskarżany o niezachowanie ostrożności i zniszczenie szlabanu. Średnio żądano 200 euro za wyrządzone szkody. Szlaban taki był w ten sposób „podstawiany” kilka razy w tygodniu. I znów kierowca pozbawiony dokumentów był praktycznie bezradny. Ostatecznie mógł potargować cenę i zapłacić mniej. Znane są też przypadki pomiaru prędkości zwykłą, ręczną „suszarką” z radiowozu poruszającego się w przeciwnym kierunku. Takich funkcjonariuszy nie interesuje tłumaczenie, że taki pomiar jest niemożliwy. Żądanie to przeważnie kwota 50 euro. Przy odrobinie szczęścia i upartości można zredukować opłatę do połowy.

Pazerność funkcjonariuszy publicznych jest odwrotnie  proporcjonalna do zamożności kraju, przez który się przejeżdża. Im większa bieda, tym bardziej lepkie ręce mają policjanci, celnicy i straż  graniczna. Kontrola nad tym procederem nie istnieje. Możliwe, że przełożeni tych co ten proceder uprawiają otrzymują swoją działkę i przymykają na to oko. Dobrze jest mieć przy sobie numer telefonu do konsulatu lub ambasady. W szczególnie beznadziejnych sytuacjach można próbować kontaktu z naszymi placówkami dyplomatycznymi. Niekiedy to pomaga. Przeważnie jednak kończy się na uszczupleniu funduszu przeznaczonego na wyjazd. Jeżeli jest to wyjazd na wakacje to podnosi on koszt wakacyjnych wojaży. W przypadku kierowców zawodowych, często pokonujących zagraniczne trasy sytuacja jest mniej komfortowa, gdyż odbiera im sporą część ciężko zapracowanej wypłaty.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *