IRLANDIA WYSPA NIEPOKORNA

Referendum w Irlandii w czerwcu ubiegłego roku przekreśliło na pewien czas plany wprowadzenia Traktatu z Lizbony przez biurokratów z Brukseli. Jedyne państwo, które na drodze głosowania w referendum podjęło się zdecydować, czy Europa powinna dalej brnąć w kierunku integracji kosztem suwerenności poszczególnych krajów powiedziało NIE. Po tym policzku słychać było głosy, że nie ma planu B. Tymczasem taki plan szybko stworzono. Wzmogła się propaganda na Zielonej Wyspie i po stwierdzeniu, że tym razem może się udać postanowiono powtórzyć głosowanie. Wielu Irlandczyków nadal jest przeciwna planom zaborczej integracji, ale demokracja w tym wydaniu zdana jest na porażkę. Prawda jest taka, że gdyby zrobić referendum w innych krajach, wynik dla euroentuzjastów byłby jeszcze gorszy, a przegrane referenda zamknęłyby drogę do celu zjednoczonej na siłę Europy. Kilka lat temu mieliśmy tego przykład chociażby we Francji. W tej sytuacji “urobione” politycznie parlamenty wypowiedziały się za społeczeństwa, które reprezentują. W dniu głosowania trudno jest powiedzieć jakie będą tym razem wyniki społecznego poparcia planów unijnych komisarzy. Głosy w mediach są wyważone i jak poprzednim razem okraszone optymizmem, chociaż nieco bardziej ostrożnym. Jeżeli Irlandii nie wystarczy tym razem odwagi na powiedzenie NIE to nie zapominajmy, że zostały jeszcze Czechy, gdzie ratyfikowany przez parlament traktat czeka na podpis prezydenta, którego poglądy nie podobają się unijnym pochlebcom. W tym jednak przypadku przeciwnikiem jest jeden osobnik. Miejmy nadzieję, że nie przytrafi mu się wypadek samochodowy, awarii nie ulegnie samolot, nie straci poczytalność lub po prostu nie dopadnie go zamachowiec – fanatyk europejskiej integracji. Dzisiaj nawet powiedzenie Lenina “nieważne kto jak głosuje, ważne kto liczy głosy” straciło aktualność. Demokracja posunęła się na wyższy poziom. Głosujemy tak długo, aż będzie po naszemu.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *