68 lat temu w Nowosielcach nie urządzano zabawy noworocznej. Mieszkańcy pogrążeni byli w głębokim smutku i żałobie. Przygotowywano się do pogrzebu 17 zamordowanych mieszkańców wioski. Wielu nie miało gdzie mieszkać, gdyż w nocy z 29 na 30 grudnia banda UPA wkraczając od strony Jędruszkowiec i Pielni dokonała mordu i spalenia ponad 150 budynków. Jan Federkiewicz właściciel młyna wodnego zamordowany został przy własnym budynku, wyprowadzony przez bandziorów pod stojącą do dzisiaj lipę. Stanisław Dragan miał zaledwie 20 lat. Kiedy zaczęła się pożoga we wsi, odwiązał ze stajni krowę i zaczął uciekać w kierunku Długiego. Po drodze zdołał jeszcze obudzić rodzinę Pisulów. W rejonie kładki na rzece Pielnicy niedaleko dawnej remizy oddano do niego dwie serie z broni maszynowej. Nie miał żadnych szans. Jego dom rodzinny kryty słomą, gdy zaczął płonąć, w ostatniej chwili zdołał uratować najmłodszy z rodzeństwa Julek, dostając się na dach i gasząc strzechę zerwaną z głowy czapką. Inni mieszkańcy ginęli podczas próby ucieczki lub we własnym obejściu. Mieszkańcy Długiego, kiedy usłyszeli strzały i zobaczyli, że Nowosielce płoną postawili na nogi samozwańczą straż wioskową i zaczęli strzelać w powietrze oraz kierunku uganiających się między płonącymi budynkami bandytami. W Nowosielcach kilka dni wcześniej zakończono zbieranie broni palnej po domach z nakazu UB. Prawdopodobnie ta informacja dotarła do oddziału UPA, który czuł się podczas tej akcji bezkarny. Rok 1945 zakończył się dla Nowosielec olbrzymią tragedią. Cóż z tego, że wojna zakończyła się w maju. Krwawy sylwester 1945 przeszedł do historii i nigdy nie doczekał się rzetelnego wyjaśnienia ze strony władz, historyków oraz instytucji powołanych do badania zbrodni na ludności polskiej.