KOPENHAGA ZACZYNA STYGNĄĆ

Dobiegł wreszcie końca zapowiadany z takim przytupem szczyt klimatyczny w Kopenhadze. Przedstawiciele prawie 200 rządów, niezliczone rzesze filutów z tzw. organizacji pozarządowych specjalizujących się w wyłudzaniu pod różnymi pretekstami publicznych pieniędzy, “eksperci” gotowi dać się wynająć każdemu, kto im zapłaci za udowodnienie jakiejś, niechby nawet i najgłupszej tezy, finansowi grandziarze zwabieni perspektywą wypłukiwania złota dosłownie z powietrza – bo z gazów cieplarnianych, pożyteczni i szkodliwi idioci w towarzystwie luksusowych dam z całej Europy – przez całe dwa tygodnie jedli, pili i bawili się po hotelach na koszt znękanej Ludzkości. Okazało się nawet, że ten wzrost temperatury jest największym zmartwieniem również dla JE Adriana van Luyna, przewodniczącego COMECE. Najwidoczniej w Europie już mu za gorąco, i gdyby tak zmartwychwstał dajmy na to Józef Stalin, to pewnie umieściłby go w jakimś chłodniejszym miejscu, ale niestety – na to musimy czekać aż do Dni Ostatnich. Jak zwykle w takich razach góra urodziła mysz, bo zatroskani o los planety Przedstawiciele Ludzkości pokłócili się o pieniądze – kto ile na walce z klimatem nakradnie. Reprezentanci krajów tzw. rozwijających się chcieli dostać forsę, którą zaraz zainwestowaliby w posiadłości na Riwierze Francuskiej albo na wycieczki do różnych “wesołych” miejscowości, ale natrafili na opór ze strony krajów tzw. rozwiniętych, które pod pretekstem chronienia klimatu przed przegrzaniem chciałyby limitować rozwój u konkurencji i zmusić ją do kupowania własnych, droższych towarów, żeby pieniądze wypłacone pod pozorem walki z klimatem powróciły tam, skąd przyszły.

Wobec tak oczywistego konfliktu interesów między zgromadzonymi w Kopenhadze Przedstawicielami Ludzkości trudno było o porozumienie, zwłaszcza że jakichkolwiek wyraźnych deklaracji odmówiły zarówno izraelskie terytoria zamorskie, jak i Chiny. Ale nic straconego, bo w tej sytuacji tylko patrzeć, jak zwołany zostanie nowy kongres do walki z klimatem – już niekoniecznie w pechowej Kopenhadze. I znowu można będzie przez dwa, albo nawet i trzy tygodnie (bo z klimatem nie ma żartów), jeść, pić, bawić się po hotelach – oczywiście na koszt znękanej Ludzkości. Ale niezależnie od zawiedzionych nadziei na porozumienie Kopenhaga może poszczycić się również dorobkiem teoretycznym w postaci wielu zbawiennych prawd klimatycznych, wśród których, niczym perła w koronie, najjaśniejszym blaskiem świeci pogląd, że największym zagrożeniem dla klimatu jest cywilizacja. Wychodzi on naprzeciw pragnieniu najbardziej żarliwych ekologów, by w trosce o przywrócenie równowagi radykalnie zredukować ludzką populację. Ciekawe, że ekolodzy ci własne istnienie z jakiegoś powodu uważają za absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania planety, dla której powinni poświęcić swoje życie inni. Wprawdzie jeszcze nie ma jasności, w jaki sposób taka redukcja populacji miałaby zostać przeprowadzona, chociaż pewne światło na tę sprawę rzuca testowana właśnie metoda przymusowych, masowych szczepień, ale nie o to w tej chwili chodzi, bo znacznie ważniejsza wydaje się okoliczność, że przy okazji tak radykalnej redukcji populacji, można by dla celów energetycznych pozyskiwać ogromne ilości tak zwanej biomasy. Tę biomasę wszyscy ekolodzy, zdymisjonowanego ministra Nowickiego nie wyłączając, zgodnie uważają za znacznie lepszą dla klimatu od, dajmy na to, węgla, czy ropy, więc prędzej czy później zostanie ona szeroko wykorzystana. Tym bardziej że pewne doświadczenia w tym względzie zostały przecież zdobyte już przed kilkudziesięciu laty. Nie ulega wątpliwości, że wykorzystanie biomasy na taką skalę będzie wymagało bardzo poważnych zmian cywilizacyjnych, a kto wie, czy nawet nie odejścia od dotychczasowej cywilizacji, która przecież – co tu ukrywać – doprowadziła tylko do zachwiania ekologicznej równowagi na naszej biednej planecie. /Stanisław Michalkiewicz/

źródło: naszdziennik.pl

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *