REWOLUCJA FRANCUSKA – NIE MA POWODÓW DO DUMY

Europa próbuje gloryfikować osiągnięcia rewolucji francuskiej, jednak ten okres w historii Francji miał swoje ciemne i niechlubne wydarzenia. O jednym z mniej znanych wątków można przeczytać w tym artykule.

 

Rok 1673. Królestwo Francji było największą potęgą cywilizowanego świata. Król Francji – Ludwik XIV, panował w Imperium, nad którym nigdy nie zachodziło słońce. Jego królestwo było u szczytu potęgi.

27 grudnia tegoż roku młoda francuska siostra zakonna ze Zgromadzenia Sióstr Wizytek, Maria Małgorzata Alocoque, miała objawienie; Pan Jezus za jej pośrednictwem po raz pierwszy w historii Kościoła ukazał całemu światu swoje Najświętsze Serce. Później nastąpiły kolejne objawienia. W jednym z nich Pan Jezus wybrał osobę króla Francji Ludwika XIV, aby za jego pośrednictwem wprowadzić Królestwo swego Serca na całym świecie. Pan Jezus żądał, aby król Ludwik XIV z całą rodziną poświęcił się Najświętszemu Sercu, czcił Je publicznie, zbudował świątynię pod tym wezwaniem, szerzył wśród wojska kult obrazu Najświętszego Serca i nim ozdobił królewskie sztandary. W zamian za to Pan Jezus obiecał hojne dobra duchowe i materialne na tym świecie oraz wieczne zbawienie. Francja miała obiecane błogosławieństwo we wszystkich poczynaniach, a wszyscy wrogowie Francji mieli być złożeni u jej stóp. Niestety, Ludwik XIV nie spełnił żądania Serca Jezusowego. Do dziś nie wiadomo, czy orędzie Boże zostało zlekceważone i odrzucone przez króla, czy też nie dotarło do niego.

Niemal dokładnie sto lat później od pierwszego objawienia św. Marii Małgorzacie Alacoque, w styczniu 1793 roku, Ludwik XVI został zgilotynowany w Paryżu przez własny lud, a Francja pogrążyła się w morzu krwi. Francję ogarnął rewolucyjny, antykatolicki terror. Dopiero wówczas Najświętsze Serce Jezusa zostało wciągnięte na sztandary wojskowe, ale nie przez króla. Ten już nie zdążył… Przykład dali prości wieśniacy z Wandei, którzy umieścili wizerunek Najświętszego Serca Jezusowego na swoich sztandarach oraz proporcach Wielkiej Armii Katolickiej i Królewskiej walczącej w obronie ołtarza i tronu. Za ich przykładem poszła Maria Antonina. Żona Ludwika XVI została oskarżona o zdradę stanu i stracona przez rewolucjonistów za to, iż znaleziono przy niej obrazek Najświętszego Serca Jezusowego z napisem Cor Jesu, misere nobis…

Rok 1793 był dla Francji trzecim rokiem krwawej rewolucji. Do głosu doszły siły ciemne i diaboliczne. Rewolucja uderzyła w Kościół katolicki i monarchię. Na porządku dziennym było mordowanie księży, gwałty na zakonnicach, niszczenie kościołów. Rozbijano groby, wyciągając ciała królów i świętych profanując je. Gilotyna pracowała bez przerwy. Rewolucjoniści chcieli zniszczyć każdy ślad chrześcijańskiej przeszłości Francji. Kto nie był temu przychylny, ten narażał się na rychłą śmierć. Jednakże przeciw rewolucji wystąpił jeden z departamentów – Wandea. Dlaczego akurat ta prowincja?

Odpowiedzi na to pytanie należy szukać u schyłku XVII i na początku XVIII wieku, gdy w Wandei działał św. Ludwik Maria Grignon de Montfort. Autor Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Marii Panny i Przedziwnego sekretu Różańca świętego praktycznie całe swe życie spędził w Wandei. Wygłosił tam ponad 200 rekolekcji oraz misji.

Tak więc, gdy we Francji szalał kryzys moralny, który przyniosło Oświecenie, pseudofilozofowie z Wolterem na czele szydzili z Pana Boga i Kościoła, a masoneria przygotowywała grunt pod rewolucję, w Wandei kwitła wiara i pobożność. Wszystko to za sprawą św. Ludwika Marii Grignon de Montfort, który z tego powodu zyskał miano „Ojca Wandei wojennej”.

Wandejczycy byli mocno przywiązani do Kościoła katolickiego i monarchii. Dlatego, gdy w styczniu 1793 r. dotarły do nich wieści z Paryża o zgilotynowaniu króla Ludwika XVI, wystąpili przeciw rewolucji.

Pierwszym przywódcą powstania został 34-letni woźnica Jakub Cathelineau, ojciec jedenaściorga dzieci, powszechnie znany z pobożności, dzięki której zyskał przydomek „Święty z Andegawenii”. Chłopi zastali go zajętego zagniataniem ciasta na chleb. Opowiedzieli mu o prześladowaniach religii i zgilotynowaniu króla. Cathelineau odpowiedział: Musimy walczyć, bo Republika nas zmiażdży. Rzeczą kobiet jest modlić się, my mężczyźni musimy się bić. Wytarł ręce, przypasał szablę i pistolet, a na szyi zawiesił różaniec. Zatrzymującej go żonie powiedział: Zaufaj Bogu, za Niego idę walczyć, więc On będzie się wami opiekował. Na wieść o tym 700 wandejskich parafii chwyciło za broń. Tak rozpoczęła się wielka epopeja wandejska, będąca jedną z najpiękniejszych i zarazem najtragiczniejszych kart w historii Kościoła katolickiego we Francji.

Zryw wandejskich chłopów był ludową kontrrewolucją, głęboko religijną. Wielka Armia Katolicka i Królewska wyruszała do boju parafiami, rozkazy dowódców były odczytywane w kościołach. Jej żołnierze na szyi nosili różaniec, a na piersiach szkaplerze z Najświętszym Sercem Pana Jezusa, które było symbolem powstania. W ciemnościach Wandejczyków rozpoznawano po modlitwach, zaś żołnierzy rewolucji po bluźnierstwach. Sami przeciwnicy nazywali żołnierzy Wielkiej Armii Katolickiej i Królewskiej „żołnierzami Jezusa” lub „armią papieską”- oni sami czuli się krzyżowcami walczącymi w obronie ołtarza i tronu.

Lewicowi historycy, jeżeli poruszają temat powstania wandejskiego, a czynią to bardzo rzadko, bo jest dla nich niewygodny, opisują go jako „spisek szlachty i kleru”. Jest to oczywiste przekłamanie, gdyż chłopi zdając sobie sprawę z tego, iż nie znają rzemiosła wojennego, poprosili swą szlachtę, w większości dawnych oficerów królewskich, o dowodzenie nimi. Paradoks polega na tym, że początkowo szlachta nie chciała się przyłączyć do kontrrewolucji. Tak było z Franciszkiem de Charette, który schował się… pod łóżko, gdy chłopi przyszli do niego. Wtedy usłyszał, że to wstyd, by królewski oficer odmawiał walki w obronie Boga i króla. Wówczas powiedział do chłopów: Dobrze, pójdę z wami, ale trzeba mnie słuchać. Kto mnie nie usłucha, temu rozwalę łeb! Wkrótce było o nim głośno nie tylko we Francji, ale w całej Europie.

Wandejczycy byli dzielni jak lwy. Kilka rewolucyjnych ekspedycji wojskowych wysłanych z Paryża zostało rozbitych w puch. Armia wandejska zdobyła kilkanaście ważnych strategicznie miast, a w pewnym momencie miała nawet 300 armat zdobytych na rewolucjonistach.

9 czerwca padła twierdza Saumur. W ten sam dzień młoda dziewczyna René Bordereau walcząca w szeregach armii wandejskiej, wdarła się do zajętego jeszcze przez rewolucjonistów Angers, ścięła „drzewko wolności”- symbol rewolucji, zjadła kolację u przyjaciółki, a wracając zdzierała rewolucyjne kokardy z republikanów. 19 września pod Torfou Wandejczycy pokonali osławioną w całej Europie „armię moguncką”. Nie na darmo Napoleon Bonaparte nazwie później Wandejczyków „ludem gigantów”…

23 grudnia 1793 r. Po osławionym marszu ku morzu Wielka Armia Katolicka i Królewska została rozbita pod Savenay. Ponad tydzień trwało straszne polowanie na ludzi. Generał Westermann donosił do Paryża: Nie ma już Wandei. Umarła pod naszą wolną szablą ze swymi kobietami i dziećmi. Grzebię ją właśnie w bagnach i lasach Savenay. Rozgniatałem dzieci kopytami końskimi i masakrowałem kobiety, które nie będą już więcej rodzić bandytów. Żaden jeniec nie obciąża mego sumienia… litość nie jest rewolucyjną sprawą.

To jednak nie wystarcza rewolucjonistom w Paryżu. Wandea jest katolicka i monarchistyczna. Nie chce być rewolucyjną – to jej w ogóle nie będzie. Nie ma wolności dla wrogów wolności! – krzyczano w Konwencie. Wandea została skazana na śmierć. Na jej obrzeżach zostało skoncentrowanych 10 dywizji podzielonych na 20 kolumn, które szły naprzeciw siebie niszcząc wszystko, co napotkały na swej drodze. Zabijano nawet zwierzęta. Te kolumny przeszły do historii pod nazwą „kolumn piekielnych”. Nie ma takiego bestialstwa ani tortury, której by nie zastosowano w Wandei. Cięto ludzi na kawałki, wypruwano wnętrzności, rozcinano brzuchy kobiet w ciąży i obnoszono dzieci na bagnetach. Żołnierze kolumn piekielnych zabawiali się, zabijając niemowlęta w kołyskach, przecinając je na dwoje jednym ciosem szabli. Wrzucano wandejczyków żywcem do pieca, co rewolucjoniści nazywali „pieczeniem chleba wolności”, wiązano ludzi parami i topiono w Loarze – to znowu nazywano „ślubami republikańskimi”. Carrier pisał do Konwentu: Cóż za rewolucyjny potok z tej Loary! Rewolucyjni generałowie Beysser i Moulin nosili spodnie ze skóry zabitych Wandejczyków. Tak w praktyce wyglądała wolność, równość i braterstwo, którą zafundowała masoneria ludowi niepokornej prowincji. Takie rzeczy dzieją się, gdy kult Boga zastąpiony jest „kultem człowieka”. Na „doświadczeniach” francuskich masonów opierali się w XX w. komuniści i Niemcy. Jedni Pana Boga zastąpili „proletariatem”, drudzy „rasą panów”, czego efektem były gułagi i obozy koncentracyjne.

Vittorio Messori, w jednej ze swoich książek napisał: Wszystko to, co w praktyce wykorzystało SS, zostało już wcześniej dokonane przez „demokratów” wysłanych z Paryża: z wygarbowanej skóry mieszkańców Wandei zrobiono buty dla urzędników (z delikatniejszej skóry kobiet robiono rękawiczki). Przegotowano setki trupów, aby uzyskać tłuszcz i mydło(…) W Wandei po raz pierwszy zastosowano broń chemiczną, używając trujących gazów i zatruwając wodę. Ówczesnymi komorami gazowymi były statki załadowane wieśniakami i księżmi, wyprowadzane na środek rzeki i zatapiane.

Dopiero w tym tyglu ognia i krwi widać było efekty misjonarskiej działalności św. Ludwika Marii Grignon de Montfort. Wandejczycy wykazali niesamowity zmysł chrześcijaństwa. Gdy powstańcy chcieli pomścić śmierć swoich najbliższych usiłując zabić 400 jeńców, jeden z dowódców Maurycy d’Elbee krzyknął: Na kolana! Zmówmy „Ojcze Nasz!” Gdy zbliżały się słowa „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, d’Elbee zawołał: Jakże to ośmielacie się prosić Boga o wybaczenie, kiedy sami nie potraficie wybaczyć? Chłopi puścili jeńców wolno… Pewien chłop z La Tour-Landry zastał w domu mordercę swojej żony i dzieci stojącego nad ich ciałami – pozwolił mu odejść w imię Chrystusa.

Wandejczycy potrafili też godnie umierać. Szli na śmierć modląc się. Pani La Roche Saint-Andre śpiewała Magnificat, gdy dwójka jej dzieci szła na szafot. Proboszcz Pinot ubrany dla szyderstwa w ornat, wstępując na szafot zaintonował pierwsze słowa Mszy św: „Introibo ad altare Dei”(Przystępuję do ołtarza Boga).

Zmasakrowana Wandea jednak nie poddała się. Zakrwawiony sztandar z Najświętszym Sercem Jezusa podniósł Franciszek de Charette, który był wyjątkowym dowódcą. Chłopi uwielbiali go za jego upór, odwagę, rycerskie gesty i fantazję. Chodził z nimi pieszo w błocie, w deszczu, wśród najcięższych walk. Był mistrzem wojny partyzanckiej. Nękał wojska rewolucyjne w dzień i w noc. Stał się sławny w całej Europie. Pisały do niego dwory zagraniczne tytułując go „królem Wandei”. Nie mogąc sobie poradzić z Charettem, Republika zaproponowała pokój!

17 lutego 1795 r. Charette wjechał triumfalnie do Nantes, witany przez wiwatujące tłumy. Jednakże w czerwcu znowu wybucha wojna. Wszak nie da się pogodzić ognia z wodą. W lutym 1796 r. rewolucjoniści proponują Charettowi darowanie życia w zamian za opuszczenie terenu Wandei. Jego odpowiedź brzmiała: Zwyciężyć lub zginąć dla mego Boga i mego króla, oto moja dewiza! W marcu 1796 r. Charette został schwytany. Chociaż był ciężko ranny, walczył do końca. Gdy go powalono na ziemię, generał Travot zapytał: Gdzie jest Charette? Tutaj! – padła odpowiedź. Wtedy Travot krzyknął: Ileż heroizmu na próżno! Na co Charette odpowiedział: Nic nie idzie na próżno! Nigdy!

29 marca 1796 roku, Charette został rozstrzelany w Nantes na placu Viarme, gdzie trzy lata wcześniej zginął Jakub Cathelineau. Tak wyglądał ostatni akt epopei wandejskiej.

Nie wolno zapomnieć o straszliwej cenie, jaką zapłacili Wandejczycy za swój opór. Spośród nich tylko jeden na dziesięciu wrócił w swe rodzinne strony. Nie ostał się praktycznie ani jeden kościół, wymordowano księży, wydawało się, że katolicki duch Wandei został zniszczony przez rewolucję. Zginęli za wiarę, a więc są męczennikami (w 1984 roku papież Jan Paweł II beatyfikował 99 męczenników z Angers). Być może przez swą ofiarę uratowali nie tylko Francję, ale i Europę…

Tomasz Formicki

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *