GRECJA KOLEBKĄ UPADKU EURO

Polacy powinni bardzo dokładnie obserwować aktualną sytuację w Grecji, która właśnie bankrutuje jako państwo. Przyjęcie przed kilku laty euro jako waluty nie tylko nie pomogło Grekom, ale wręcz zaszkodziło. Nieliczni kilka lat temu realiści ekonomiczni i tzw. eurosceptycy w Grecji zostali zagłuszeni szałem radości euroentuzjastów, że zamiast tradycyjnej drachmy zostanie wprowadzone euro. Grecka drachma była do tego momentu najstarszą używaną w Europie walutą, liczącą ponad dwa i pół tysiąca lat, a jednak ogromna większość Greków cieszyła się z jej likwidacji. Kasandryczne ostrzeżenia, że wprowadzenie nowego pieniądza zachwieje grecką gospodarką, zostały zlekceważone przez polityków wszystkich opcji, a teraz kraj ten znalazł się w stanie katastrofy ekonomicznej i naprawdę niespotykanego nigdy dotąd w Unii Europejskiej bankructwa! Olli Rehn z Finlandii, unijny komisarz do spraw ekonomicznych oraz monetarnych, mówi, że to, co się dzieje teraz wokół Grecji, to jest nauczka dla całej Unii. Ten grecki upadek – według niego – sprawi, że podobne problemy pojawią się w Hiszpanii, Włoszech, Irlandii. “Euro to nie tylko porozumienie monetarne, to też polityczny projekt Unii Europejskiej i w tym sensie znaleźliśmy się teraz na skrzyżowaniu ważnych dróg, decyzji” – mówi Rehn. W najbliższym czasie zostaną przedstawione kolejne propozycje dla Grecji, skłaniające do oszczędności. W praktyce politycznej oznacza to całkowite uzależnienie tego państwa od decyzji w Berlinie, Paryżu i Brukseli. I tak właśnie się stanie, jeżeli nie spłaci ona gigantycznego długu, który wynosi 271 mld euro – co kolejne rządy w Atenach starannie ukrywały zarówno przed własnym społeczeństwem, jak też przed partnerami z UE. Wiadomo było od lat, iż Unia Europejska nie ma wspólnej polityki zagranicznej, nie ma wspólnej polityki obronnej, nie ma wspólnych sił zbrojnych ani nawet jednostek szybkiego reagowania. Wydawało się natomiast, że państwa unijne mają wspólną politykę ekonomiczną i finansową. Obecny kryzys, a szczególnie bankructwo Grecji, obnażyły bezlitośnie, że UE nie ma nawet wspólnej polityki gospodarczej! Unią rządzą egoistyczne interesy najbardziej wpływowych państw: Francji, Belgii, Niemiec, Włoch, a nawet małego Luksemburga. Wprowadzenie powszechnej europejskiej waluty wydawało się ogromnym sukcesem ekonomicznym, finansowym, wręcz dziejowym. Przez pierwsze 11 lat euro się rozrastało i zdobywało wielbicieli. Lecz teraz zawisło greckie fatum. Przywódcy UE przyrzekli, że podejmą “określone i uzgodnione działanie” dla zachowania euro. Politycy francuscy byli zachwyceni, gdy niemiecka kanclerz Angela Merkel stanęła przy ich prezydencie Nicolasie Sarkozym i powiedziała, że Unia potrzebuje europejskiego “rządu gospodarczego”. W istocie politycy Niemiec i Francji niewiele powiedzieli o tym, jak można by wysłać pieniądze na południe, natomiast dużo o tym, że Grecja musi przyjąć surowszy pakiet obostrzeń i poddać finanse dokładnemu sprawdzaniu przez eurokratów i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Stało się to za sprawą niemieckiej kanclerz, która wie, że jej wyborcy sprzeciwiają się wyciąganiu Grecji z tarapatów finansowych. Euroentuzjaści mówią, iż nadzór nad Grecją będzie oznaczać “bezprecedensowy” poziom wkraczania w fiskalną suwerenność członka UE. Tak oto grecki kryzys raz jeszcze daje początek nagłemu przesunięciu w kierunku scalenia Europy przez Brukselę, niezależnie od postanowień traktatu lizbońskiego. W Ameryce Paul Krugman, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, napisał, że euro zostaje skazane na niepowodzenie z powodu “pychy” elit europejskich, które powołały wspólną walutę, zanim UE była gotowa uczynić jedyny krok mogący sprawić, że waluta ta stałaby się przedsięwzięciem udanym. Krok ku znacznie silniejszej jedności politycznej, tak by europejskie narody zaczęły działać w większym stopniu jak stany amerykańskie. Wprowadzenie w Polsce euro w miejsce złotówki nie powinno być celem samym w sobie. Celem powinno być zapewnienie dobrobytu obywatelom i rozwój gospodarczy państwa. Warto przypomnieć, jak jeszcze zupełnie niedawno Donald Tusk ochoczo zapewniał, że najskuteczniejszą metodą na kryzys ekonomiczny i w ogóle znakomitym pomysłem jest jak najszybsze wprowadzenie euro w Polsce, najlepiej do końca 2011 roku. Ten brak realizmu, odpowiedzialności i krótkowzroczność warto premierowi Tuskowi zapamiętać. A co ważniejsze – nie należy teraz podawać żadnych konkretnych terminów zastąpienia złotówki przez euro. Należy się natomiast wnikliwie przyglądać nie tylko greckiej tragedii finansowej, ale także sytuacji finansowej w takich krajach, jak: Portugalia, Włochy, Irlandia, Hiszpania. Stanowią one słabe ogniwa łańcucha gospodarek państw UE i już za tydzień, za miesiąc istniejący tam kryzys może się przekształcić w bankructwo systemu państwowego, dokładnie tak samo jak w Grecji. Warto wreszcie zwrócić uwagę na stanowisko nielicznych, ale wybitnych teoretyków finansów (m.in. Wielkiej Brytanii, Japonii, Szwecji), którzy twierdzą, że euro jako waluta tak jak łatwo zostało wprowadzone, tak samo łatwo może zniknąć. Greckie bankructwo z pewnością będzie problemem do przemyślenia zarówno w tych 16 państwach UE, gdzie wprowadzono już euro, jak i w takich jak Polska, gdzie euro dotąd nie ma. Anglicy, Duńczycy i Szwedzi, którzy pozostali przy funtach i koronach, nie kryją satysfakcji, że podjęli słuszną decyzję.
Józef Szaniawski Nasz Dziennik

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *