Rodzina Zdzisława Beksińskiego związana była z Sanokiem od kilku pokoleń. Jeden z przodków malarza, Mateusz był założycielem w roku 1832 Zakładów Kotlarskich, które dały początek późniejszej fabryce wagonów i autobusów w Sanoku. W czasie wojny uczęszczał do sanockiej szkoły handlowej “Polnische Offentliche Handelsschule”, jednocześnie pobierając edukację w tajnym gimnazjum. Uczył się wówczas także gry na fortepianie. Zdał maturę w 1947 roku, w klasie o profilu matematyczno-fizycznym Gimnazjum Męskiego w Sanoku, i rozpoczął studia na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Po ukończeniu tych studiów w 1952 roku, zobowiązany ówczesnymi przepisami o nakazie pracy, nadal mieszkał w Krakowie, a później także w Rzeszowie. W 1955 roku, po kilku latach pracy w budownictwie, powrócił wraz z żoną do Sanoka. Tam od 1959 roku do początku lat 70. pracował jako stylista, określany wówczas jako plastyk w Dziale Głównego Konstruktora Sanockiej Fabryki Autobusów “Autosan”, założonej przez Mateusza Beksińskiego, pradziada artysty. Opracował tam stylistykę takich prototypowych autobusów i mikrobusów jak: SFW-1 Sanok, SFA-2, SFA-3, SFA-4 Alfa (1964) i SFA-21. Tworzone przez niego projekty wyróżniały się m.in. nowatorską stylizacją, przeszkleniem oraz wprowadzaniem rozwiązań ergonomicznych. Ostatecznie Beksińscy zdecydowali się opuścić Sanok latem 1977 roku, po decyzji władz miasta o rozbiórce rodzinnego domu Beksińskich. Twórca wraz z żoną i synem przeniósł się do Warszawy i tam mieszkał przez resztę życia. źródło http://pl.wikipedia.org
Kategoria: Ciekawostki
SAMARYTAŃSKI GEST
Zbliżają się cieplejsze dni wiosennej pogody, a wkrótce przyjdzie letni upał. W takich warunkach długotrwałe przebywanie na słońcu może mieć niekorzystny wpływ na nasz organizm. Dzisiaj spod sanockiej fontanny w centrum miasta, przez zespół ratowników zabrany został mężczyzna leżący na trawniku obok ławki. Zgłoszenia dokonał patrol straży miejskiej. Podejrzewana przyczyna niedyspozycji zabranego pacjenta to nadmierne spożycie alkoholu. Zwracajmy uwagę na nienaturalne zachowanie ludzi. Każdy z nas może poczuć się źle, mieć chwile niedyspozycji organizmu. Szybka pomoc ma decydujące znaczenie w takich wypadkach.
DLA KOGO SZPITAL?
Na sanockim rynku w niedzielne popołudnie i wieczór miał miejsce finał akcji pomocy dla miejscowego szpitala. Zbierane wśród mieszkańców i zakładów pracy datki mają służyć dofinansowaniu do zakupów wyposażenia dla sanockiej placówki leczniczej. Oblicza tego szpitala są różne. Mamy tutaj oddziały, których nie ma powodów się wstydzić. Dobre wyposażenie i wyremontowane pomieszczenia zgodne z obecnymi standardami napawają nadzieją, że z czasem coś się tu zmieni na lepsze. Podstawą każdego szpitala jest jednak dobra kadra lekarska i pielęgniarska. Z tym nie zawsze jest tak idealnie. Fakty są takie, że część pacjentów, niektóre schorzenia woli leczyć w odleglejszych placówkach. Na opinię pracuje się lata, poprzez rzetelną i żmudną pracę całego zespołu. Potrzebny jest w obecnych czasach również dobry zarządca całego gospodarstwa szpitalnego. Pozostaje mieć nadzieję, że gdy wszystko będzie już doposażone i wykończone nie zostanie oddane w prywatne ręce. Taki gest miałby może nie tyle zgubne skutki dla pacjenta, ale przynosił odczucie niesprawiedliwości. W końcu nikt z pracowników Autosanu lub Stomilu nie dostaje za darmo wyposażenia zakładu i parku maszynowego oraz pomieszczeń produkcyjnych. Chory może być pacjent, ale nie powinien być chory system służby zdrowia
TAK WIELE SIĘ ZMIENIŁO
Komu dzisiaj jest potrzebna komisja sejmowa do wyjaśnienia afery hazardowej. Jej członek poseł Zbigniew Wasserman zginął w katastrofie. Umysły polityków zaprząta teraz porządkowanie własnych rozterek, związanych z wartościowaniem sensu życia i zbliżająca się kampanią wyborcza prezydenta. Ucichły spory i oskarżenia. Te wszystkie przekręty i działania z posmakiem afery zmalały, przyjmując w obliczu ostatnich wydarzeń rozmiar marginalny.
MIENIE NISZCZEJE
Chodnik przy drodze krajowej wybudowany około 10 lat temu jest obecnie w wielu miejscach zniszczony. Szczególnie w rejonie parkingu przy kościele jest w wielu miejscach pozałamywany, a krawężniki powywracane. W miejscu tym, często zatrzymują się ciężkie samochody ciężarowe. Moment nieuwagi kierowcy i już po chwili chodnik jest uszkodzony. Trudno będzie wyegzekwować wykonanie prac remontowych, bo drogowcom pracy nie brakuje na innych, poważniejszych odcinkach. W tym stanie, niestety pogarszającym się, będziemy mogli dość długo egzystować.
HOTEL W GRUZACH
Minęło 3 lata od wyburzenia jednego z bardziej rozpoznawalnych obiektów Rzeszowa, jakim był hotel Rzeszów. Tereny w centrum miasta były tak cennym miejscem pod lokalizacje inwestycji, że budynek ten nie miał szans przetrwania. Niestety budowa centrum handlowo- rekreacyjnego w tym miejscu nie przebiega bez zakłóceń. Inwestorzy mają problemy z płynnością procesu inwestycyjnego. Całe miasto i region przygląda się temu, co tam się dzieje. Taka jest kolej rzeczy, że nowe i lepsze zastępuje to, co obecne. Rzeszów należy do najbardziej rozwijających się miast regionu południowo- wschodniego. Nie tak dawno miasto przejęło sporo ościennych miejscowości poszerzając swoje granice. Jako stolica województwa prezentuje się całkiem nieźle w porównaniu z wieloma innymi miastami w Polsce.
REISEBIURO EU
W mediach pojawiła się informacja, że unia europejska będzie dopłacać do letniego wypoczynku. Skorzystać mają głównie emeryci i renciści. Jak zapowiedzi przejdą w czyn już nie powinno być narzekań ze strony ludzi, którzy zakończyli aktywne życie zawodowe. Teraz oprócz turysty japońskiego najbardziej aktywny będzie turysta emeryt z Polski. I czego tu się było bać kochani emeryci. Unia dba o was jak nikt dotąd.
HOJNIE DOSTAJEMY Z UNII
…. 12,5 mln euro kary dla Polski za wieprzowinę, czosnek i pieczarki w zalewie. Unijny Sąd Pierwszej Instancji w Luksemburgu oddalił skargę Polski na decyzję Komisji Europejskiej, nakładającą kary za nadmierne zapasy produktów rolnych i spożywczych, nagromadzone przed wejściem do UE. Zgodnie z ostateczną decyzją KE z kwietnia 2007 r., Polska musiała zapłacić 12 mln 451 tys. euro. Sąd uznał, że KE miała pełne prawo nałożyć na Polskę karę za nadmierne zapasy drobiu, wieprzowiny, sera, ryżu, masła, czosnku, pieczarek w zalewie oraz maślanki, nagromadzone w dniu wejścia do UE – 1 maja 2004 roku, która ostatecznie wyniosła niecałe 12,5 mln euro. KE uznała stwierdzone zapasy za “spekulacyjne”, czyli nagromadzone po to, by skorzystać na różnicach cen przed i po wejściu do UE. “Nie narusza to zasad proporcjonalności i niedyskryminacji ze względu na przynależność państwową” – uznali sędziowie, odrzucając argumentację Polski. Początkowo KE szacowała, że Polska będzie musiała zapłacić nawet 139 mln euro kary. Polski rząd zakwestionował zgodność z prawem opłat już w czerwcu 2004 r. Sędziowie uznali jednak, że po pierwsze skarga była częściowo niedopuszczalna, bowiem wniesiona za późno. Po drugie, mimo argumentacji polskiego rządu, orzekli, że KE może nakładać kary by “zapobiegać gromadzeniu zapasów w celach spekulacyjnych, jak i neutralizować korzyści ekonomiczne przedsiębiorców, którzy zgromadzili nadmierne zapasy po niskich cenach”. “Nałożenie opłaty od nadmiernych zapasów należy uznać za mające na celu ułatwienie nowym państwom członkowskim przejścia na wspólną organizację rynków” – głosi wyrok. “Polska nie zdołała wykazać rażąco nieodpowiedniego lub nieproporcjonalnego charakteru określenia kwoty spornych opłat względem zamierzonego celu,
WRACAJCIE CHŁOPAKI DO DOMU
Refleksja nad poprawnością polityczną, sojuszami i bezsensownym okupowaniem państw, które z pewnością nie są mocarstwami gospodarczymi. Czy Polacy naprawdę mają co szukać na obcej ziemi trzymając karabin w ręce? Gdzie są ci królowie, co tę wojnę prowadzą. Ich nawet nie ma na zapleczu tych działań. Wracajcie chłopaki cali i zdrowi do domu. Czyż mało mamy własnych tragedii i zwyczajnej ludzkiej biedy. Maria KonopnickaA JAK POSZEDŁ KRÓL… A jak poszedł król na wojnę, Grały jemu surmy zbrojne, Grały jemu surmy złote Na zwycięstwo, na ochotę… A jak poszedł Stach na boje, Zaszumiały jasne zdroje, Zaszumiało kłosów pole Na tęsknotę, na niedolę… A na wojnie świszczą kule, Lud się wali jako snopy, A najdzielniej biją króle, A najgęściej giną chłopy. Szumią orły chorągwiane, Skrzypi kędyś krzyż wioskowy… Stach śmiertelną dostał ranę, Król na zamek wraca zdrowy… A jak wjeżdżał w jasne wrota, Wyszła przeciw zorza złota I zagrały wszystkie dzwony Na słoneczne świata strony. A jak chłopu dół kopali, Zaszumiały drzewa w dali. Dzwoniły mu przez dąbrowę Te dzwoneczki, te liliowe…
ALE KASĘ BIORĄ
Nasi europosłowie nie za bardzo lubią się przemęczać. Okazuje się, że w głosowaniach na sesjach plenarnych w Strasburgu i Brukseli rekordziści opuszczają prawie 30 proc. głosowań. Wśród naszych euroleni są także i tacy, których nie interesują sprawy naszego kraju poruszane w poszczególnych komisjach PE. Wymówki są różne, podobnie jak w podstawówce. Od chwilowej niedyspozycji (szkolny paluszek i główka), poprzez trudności obiektywne, takie jak opóźnienie samolotu, czy wreszcie wina innych (źle poinformowano o godzinie głosowania). Ta ostatnia jest chyba najczęstsza, choć również najbardziej kompromitująca, gdyż kilkuset innych deputowanych nie ma podobnego problemu. Co bardzo ciekawe, parlamentarna absencja dotyka wszystkich – od prawa do lewa – niezależnie od partii. Żeby poprawić statystyki i uspokoić nieco te rozliczeniowe nastroje, warto wspomnieć, że są też dziedziny, które notują 100-procentowy udział naszych euroleni. To oczywiście podpisy na liście płac. Antoni Buczyna ND