JAKIE POROZUMIENIE?

Media robią z nas idiotów bębniąc wszem i wobec, że jest porozumienie w sprawie emerytur. Pawlak i Tusk odwalili szopkę, niby się spierając, obaj ugrywają swoje racje. Tymczasem pod kancelarią premiera i pod sejmem protestują ludzie. Naród został znowu oszukany. Przesunięcie wieku emerytalnego nie powinno nazywać się reformą emerytalną, tylko wstrzymaniem świadczeń na kilka lat. Po II wojnie światowej władza zganiała ludzi do roboty, hasłami mobilizowali pracujących do wyrabiania kolejnych 300, 500 i 800% normy. To, co w Polsce rękami robotników udawało się zrobić w kolejnych planach 5-letnich, zniszczone wojną Niemcy odbudowywały z wielokrotnie większą prędkością włączone w Plan Marshalla. Nasi dziadkowie i rodzice w pocie czoła budowali drogi, stawiali fabryki i wznosili mieszkania, aby po przejściu na emeryturę ciułać ostatnie grosze na wykup leków w aptece. Towarzysze z komitetów wszystkich szczebli chwycili się za budowanie kapitalizmu. Zakrapiane gorzałą narady w Magdalence pozwoliły ustalić ramy polskiego ładu gospodarczo- politycznego. W ciągu jednej nocy namaszczeni osobnicy stawali się właścicielami zakładów pracy, kombinatów i olbrzymich majątków “prywatyzowanych” fabryk. Zakaz tworzenia spółek pracowniczych przyniósł kompletny rozkład stosunków własnościowych w Polsce. Ci, co swoimi rękami i mozolną pracą budowali rodzimy przemysł przez dziesiątki lat, znaleźli się za bramą zakładów. Taka spotkała ich sprawiedliwość. Cios w plecy polskich emerytów zadała w pierwszej połowie lat 90-tych premier Hanna Suchocka doprowadzając nowymi przepisami do drastycznego obniżenia świadczeń emerytalnych. Niektórzy stracili prawie połowę swojego emerytalnego uposażenia. W 1995 roku jej kolega ideowy Leszek Balcerowicz wprowadził dewaluację złotówki. Operacja skreślenia 4 zer spowodowała, że kto miał 10 000 zł budził się rano ze złotówką w kieszeni. Nazwanie geniuszem polskiej gospodarki tego człowieka, który na zachodzie studiował w czasach, kiedy otrzymanie paszportu graniczyło z cudem, to spora przesada. Balcerowicz upaprany w aferze FOZZ czczony jest jako bożyszcze polskich przemian gospodarczych. Ten, co nas wpuścił w system zadłużenia w bankach zachodnich dzisiaj stawia w Warszawie licznik pokazujący przyrost naszego zadłużenia, które sam zapoczątkował. Ekipa towarzysza Gierka przy Balcerowiczu to dopiero bohaterowie. W czasach “górniczego pierwszego sekretarza” Polska budowała huty, drogi, kopalnie i liczyła się jako potęga gospodarcza. Balcerowicz rozpoczął nabijanie kasy bankom zachodnim, a proces został mianowany obsługą zadłużenia zagranicznego. W 1997 roku zapoczątkowano reformę przyszłego rynku emerytalnego pod skrótem OFE (Otwarte Fundusze Emerytalne). Pieniądze z części składki miały trafiać do firm, które miały te środki inwestować. Uczestnik programu mógł śledzić przyrost gromadzonych na koncie OFE swoich oszczędności emerytalnych. Problem w tym, że śledził to również każdy kolejny rząd. I po blisko 15 latach od wprowadzenia reformy OFE nie wytrzymał rząd Donalda Tuska i jego minister finansów Jacek Rostowski. Tak bardzo ich przystawił pod ścianą brak kasy, że sięgnęli po ludzkie pieniądze zgromadzone na kontach emerytalnych. W zamian obiecali, że na nasze emerytury będzie odkładał ZUS. Konta w tej instytucji to inwestycja równie pewna jak działki budowlane na księżycu. Rząd Tuska wiedział, że podejmując się grzebania w emeryturach (nie nazywajmy tego reformą) może sobie zwalić na kark sporo kłopotów, ale w perspektywie najbliższych 20-30 lat dla emerytów pieniędzy po prostu zabraknie. I żadna reforma tego nie załatwi. Dzisiaj się mówi o progu 67 lat, kiedy można będzie się ubiegać o świadczenia emerytalne z ZUS. To tylko fikcja i hipoteza. W kasie tej instytucji nie będzie żadnych środków na przyszłe emerytury. Rządzący dzisiaj politycy ukrywają prawdę i nawet nie mają pomysłu, aby to, co będzie za 15-20 lat próbować zbilansować. Tego się po prostu nie da zrobić. Za 10 lat spokojnie będzie można wprowadzić ustawę gwarantującą prace aż do śmierci. Przy odpowiedniej manipulacji medialnej może się udać. Rządzący dzisiaj będą jeszcze w stanie zajmować posady i naczelne stanowiska, licząc na to, że nie powtórzy się rok 1917, kiedy zbuntowany naród w walonkach wtargnął na salony i podrzynał gardła wszystkim po kolei, bez żadnych wyjątków.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *