REWOLUCJA W KOTŁOWNIACH

Od niedawna obowiązują nowe przepisy w branży ciepłowniczej dotyczące budowy kotłów centralnego ogrzewania. Po medialnych lamentach odnośnie złego powietrza w Polskich miastach, a szczególnie w Krakowie w czasie okresu grzewczego pospiesznie zaostrzono przepisy w sprawie budowy kotłów i emisji szkodliwych związków do atmosfery. Obecnie mówi się, że kotły powinny posiadać 5 klasę potwierdzoną certyfikatem akredytowanego laboratorium. Rzecz w tym, że normy jakie ten kocioł powinien spełniać są kilka lub kilkanaście razy bardziej restrykcyjne niż obowiązywały dotąd. Spełnienie wymagań klasy 5 gwarantują przeważnie kotły z podajnikami, a rzadko wolnozasypowe.  Klient chcący wymienić teraz kocioł instalacji c.o. powinien się liczyć z wydatkiem rzędu 6-10 tyś. złotych. Kotły starego typu zniknęły praktycznie ze składów i marketów branżowych. Programy dofinansowania przez samorządy wymiany źródeł ciepła naszych instalacji jest uzależniony od zamożności jednostek oraz przychylności radnych. I tak wystarczyło trochę nagonki medialnej, nieco ostrzejszej zimy i fakt, że prezydent pochodzi z Krakowa, aby błyskawicznie wprowadzić nowe przepisy. Zakup nowych kotłów dla wielu to wydatek, który będą musieli wesprzeć kredytem. Spadnie sprzedaż węgla, a wzrośnie zapotrzebowanie na pelet. W sprzedaży i drugim obrocie pojawią się kotły produkowane w garażach i piwnicach, bez wymaganych certyfikatów. Szkoda, że władze samorządowe, parlamentarzyści i prezydent zapominają o tym, że ciepło do ogrzewania miast i osiedli jest ukryte pod ziemią, tylko trzeba po nie sięgnąć, a pojazdy elektryczne do jazdy po mieście już dawno powinny być w masowej sprzedaży. Tylko, że w Polsce należy jeszcze do tego dostosować prawo, aby ktoś mógł na tym zrobić dobry interes. Na końcu zapłaci konsument.