RATY ZERO PROCENT

Klient to zwierzyna, a myśliwym jest sprzedawca. Takie realia panują w naszych sklepach, marketach, drogeriach i nawet aptekach. Pan Edward rozglądał się za nowym telewizorem. Przeglądał oferty w sklepach, pytał sprzedawców oraz zaglądał do sklepów internetowych. W jednym z większych marketów trafił na ofertę w opcji raty 0%. Mile przywitany przez sprzedawcę zapytał o telewizor dobrej firmy. Posypały się oferty, a każda następna lepsza od poprzedniej. W momencie, gdy amator nowego sprzętu wspomniał o kupnie na raty padło stwierdzenie, że bank będzie weryfikował wniosek kredytowy i nie powinno to trwać dłużnej niż 10-15 minut. Sprzedawca w chwili przyjmowania danych, zaczął zagajać o konieczności ubezpieczenia kredytu. Miały z tego wynikać same przywileje – 6 miesięcy karencji w przypadku utraty pracy i niemożności spłacania, anulowanie kredytu w przypadku śmierci kredytobiorcy i takie różne inne super sprawy. Przy podstawowej cenie telewizora zrobiła się z tego ubezpieczenia dodatkowa, całkiem spora sumka. No ale cóż tam, zachwalał sprzedawca, to przy każdej racie tylko trzydzieści parę złotych…..A gdyby klient koniecznie chciał z tego ubezpieczenia zrezygnować, dostaje zapewnienie sprzedawcy, że wniosek kredytowy na 100% zostanie odrzucony i z naszego zakupu będą nici. Na dokładkę doszedł problem gwarancji. Producent udziela jej tylko na 2 lata. A co będzie jak padnie matryca lub płyta główna. Koszty naprawy będą bardzo wysokie, straszył już nie na żarty sprzedawca. Ok, ile to będzie kosztować. Na trzy lata zaledwie 600 złotych. Nie dokupić tej gwarancji to niemal zbrodnia. Przy 30 ratach nawet Pan tego nie poczuje – kontynuował personel obsługujący Pana Edzia. Radosna wieść o tym, że bank zweryfikował klienta pozytywnie, miała osłodzić perspektywę dodatkowych kosztów wypasionego aparatu, z przekątną ponad 100 cm i funkcjami, których pewnie nigdy do końca nasz klient nie pozna. Obite pieczątkami umowy podsuwane są bardzo sprawnie do podpisania. Ubezpieczeniem niech się Pan nie martwi, jutro można zadzwonić do banku i zrezygnować z niego od ręki, pouczał sprzedawca. Procedura według niego miałaby być równie łatwa, jak zrezygnowanie z zamówionej 10 minut wcześniej pizzy. I przychodzi moment wahania. Podpisać, czy nie podpisać. Nasz telewizor kosztuje teraz ponad 50% drożej niż to wynikało z pierwotnych kalkulacji. Na 10 klientów 8-9 macha ręką i podpisuje. Kiedy na drugi dzień na spokojnie przekalkulują zakup jest już za późno. Bank twierdzi, że można zrezygnować z ubezpieczenia kredytu, ale za towar trzeba zapłacić cała sumę i jeszcze karne odsetki za uszczuplenie zarobku banku. Gwarancja dodatkowa okazuje się jest udzielana przez sklep, a nie przez producenta. Warunków tej dodatkowej gwarancji nikt nam nie przedstawił. Mamy więc w domu nowy sprzęt i kredyt, który z opcji zero procent urósł do 58%. Teraz można spokojnie posiedzieć i policzyć, a już na pewno stwierdzić, gdzie nas nabrano.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *