PREZES ZA DUŻO WIEDZIAŁ

Walerian Pańko urodził się w Turzym Polu, a pochowany jest w Jasionowie.

7 października 1991 roku na trasie szybkiego ruchu Warszawa-Katowice na wysokości Piotrkowa Trybunalskiego w tragicznym wypadku samochodowym zginął urzędujący prezes Najwyższej Izby Kontroli prof. Walerian Pańko. Oficjalna wersja przyjęta w śledztwie i w wyroku sądu brzmiała, iż przyczyną wypadku była wina kierowcy, oficera BOR-u, którego samochód miał zaczepić tylnym kołem o krawężnik, co spowodowało, iż został wyrzucony na przeciwny pas jezdni, gdzie w jego tył uderzył jadący z przeciwka bmw. Kierowca rządowej lancii został skazany na trzy lata w zawieszeniu.. Tymczasem w blisko rok po tragicznym wypadku ukazał się wywiad w jednym z tygodników („Tajemnica. Rozmowa z Urszula Pańko, wdową po tragicznie zmarłym prezesie Najwyższej Izy Kontroli, Walerianie Pańko, tygodnik „TAK”, nr 27(32), 18 września 1992 ) z jedynym świadkiem, który przeżył wypadek, żoną prezesa NIK Urszulą Pańko. „Zawsze będę twierdzić – mówi w nim U. Pańko – że nie był to zwykły wypadek, a jadące BMW, które przecięło nasz samochód na pół, to był po prostu palec Boży. Pamiętam, że zanim doszło do zderzenia jakaś nadprzyrodzona siła zerwała nasz samochód i poprzez pas zieleni pędziliśmy prosto, aby zderzyć się ze ścianą wiaduktu.(…) Wcześniej zanim samochód wypadł z autostrady, usłyszałam jakieś dziwne huki, coś w rodzaju wybuchów. Nie jechaliśmy z oszałamiającą prędkością, ponieważ kierowca zamierzał dopiero co wyprzedzić ciężarówkę. W tym momencie zarzuciło nasz samochód, z jednoczesnym nieprawdopodobnym hukiem.” Dodajmy, iż śmierć prezesa NIK, jednego z najwyższych urzędników polskiego państwa nastąpiła na dwa dni przed planowanym wygłoszeniem przez niego w Sejmie RP wystąpienia na temat zakończonej przez NIK kontroli nieprawidłowości w Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, która to sprawa dziś nazywana jest tzw. „aferą FOZZ”. W tym samym cytowanym wywiadzie U. Pańko stwierdziła – „Mnie (…) bardzo martwiły stany depresyjne u męża. Okazało się, że nawet zaczął się leczyć. Nie wiedziałam również o tym, że mój mąż otrzymywał mnóstwo anonimów i listów z pogróżkami. Listów tych niestety nie odnalazłam …” Ponad dwa miesiące wcześniej

18 lipca 1991 roku zmarł nagle na zawał serca podwładny prezesa NIK, odkrywca mechanizmu działania FOZZ starszy inspektor NIK Michał Tadeusz Falzmann. W trakcie kontroli FOZZ jako inspektor NIK był obiektem nieustannych pogróżek, nacisków szantaży aż po anonimowe groźby śmierci. Jeszcze w kwietniu 1991 roku w jego dzienniku pod datą 21 kwiecień znalazł się zapis: „Dalsza praca to osobiste śmiertelne niebezpieczeństwo. Szans na sukces nie widzę żadnych.” („Wspomnienie o Michale Tadeuszu Falzmanie. Niezwykła jest zwykłość”, Małgorzata Konopczyńska-Dakowska, „Nowe Życie”, Dolnośląskie Pismo katolickie, nr 2 (269), luty 1997). M. Falzmann odkrył gigantyczną, systematyczną i zorganizowaną grabież finansów kraju dzięki operacjom na polskich długach sięgającą czasów PRL-u, a kontynuowaną w sposób wzmożony po 1989 roku głownie w oparciu o to co prof. Jerzy Przystawa nazwał „złamaniem parytetu stóp procentowych”, a co ja nazywam „oscylatorem Balcerowicza”. Ów „oscylator Balcerowicza” polegał na wykorzystaniu różnicy pomiędzy bardzo wysokim oprocentowaniem kont złotówkowych w warunkach inflacji i polityki aprecjacji złotówki, a relatywnie bardzo niskim oprocentowaniem kont walut obcych. Umożliwiało to, zwłaszcza z początkiem lat 90. w sytuacji wprowadzenia w ramach tzw. „planu Balcerowicza” sztywnego kursu dolara w stosunku do złotówki, olbrzymią spekulację. Polegała ona na zamianie walut obcych na złotówki i lokowaniu ich na bardzo wysoko oprocentowanych kontach złotówkowych, a następnie na zamianie na waluty obce z olbrzymim zyskiem. M. Falzmann nazwał to „rabunkiem finansów państwa”. Sama zaś działalność Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego była tylko fragmentem szerszej całości, choć fragmentem istotnym. Jej sednem było nigdy nie ujawnione przed szeroką opinią publiczną jej „drugie dno” w postaci wykorzystywania około 1 mld dolarów FOZZ do walutowych operacji spekulacyjnych umożliwiających wyprowadzanie głównie poprzez system bankowy pieniędzy i drenowanie gospodarki kraju.. W ten sam zresztą sposób nigdy nie ujawniony przed opinią publiczną p. Bagsik z p. Gąsiorowskim wyprowadzili w ramach tzw. „afery Art. B” w ciągu zaledwie roku czasu z polskiego systemu bankowego 480 mln dolarów. Na podstawie zgromadzonych przez M. Falzmanna od 1989 roku materiałów, kiedy to pracował jeszcze jako inspektor kontroli skarbowej w Warszawie, 2 czerwca 1991 roku Mirosław Dakowski i Jerzy Przystawa złożyli w gabinecie ówczesnego ministra sprawiedliwości powiadomienie o przestępstwie, w którym czytamy – „Przesyłamy do dyspozycji Pana Prokuratora Generalnego zgromadzone przez nas dokumenty i materiały, w ilości 290 stron ręcznie ponumerowanych, z których wynika, że: Na terenie Rzeczpospolitej Polskiej i poza jej granicami działają zorganizowane grupy przestępcze dokonujące systematycznej grabieży pieniądza, w szczególności dewiz wymienialnych, na szkodę Państwa Polskiego, a także innych podmiotów gospodarczych, krajowych i zagranicznych. Na podstawie przedstawionych dokumentów mnożna wnioskować, że grabież ta ma rozmiary sięgające kwoty wielu miliardów dolarów USA.” (M. Dakowski, J. Przystawa, Via Bank i FOZZ, Wyd. Antyk, Warszawa 1992). Zasadnicze ustalenia M. Falzmanna dokonane w sprawie operacji finansowych na polskim zadłużeniu i wynikających stąd gigantycznych strat gospodarki kraju i poziomu życia przeciętnych obywateli zostały opublikowane w książce Mirosława Dakowskiego i Jerzego Przystawy w 1992 roku o tytule Via Bank i FOZZ. Można do nich w każdej chwili sięgnąć, choć z pewnością również całość dokumentacji zgromadzonej przez M. Falzmanna powinna znajdować się w siedzibie NIK. Najwyższa Izba Kontroli zajęła się już po śmierci M. Falzmanna wyłącznie sprawą FOZZ, co wynikało z procedur kontrolnych a ustalenia tam dokonane są zawarte w „Raporcie” przedstawionym w październiku 1991 roku Sejmowi. Niemniej wnioski końcowe zawarte we „Wnioskach i ustaleniach końcowych” tego raportu NIK, a podpisane tuż przed śmiercią przez prezesa NIK prof. Waleriana Pańkę dotyczyły już finansów całego państwa polskiego były szokujące. Przytoczmy kilka z nich: „Kontrola FOZZ ujawniła ponadto fakty nieprawidłowego funkcjonowania Ministerstwa Finansów, Banku Handlowego i Narodowego Banku Polskiego w następujących dziedzinach: – nadzoru ministra finansów nad działalnością Banku Handlowego, polityką zaciągania kredytów oraz ich spłat; – statystyki finansowej państwa, tzn. Bilansu Płatniczego, Bilansu Rozrachunkowego – gdyż obecny system statystki finansowej państwa jest niedokładny i nie ujmuje wszystkich operacji finansowych; np. nie ujawnia dużych transferów dewizowych z Rzeczpospolitej Polskiej i do Rzeczpospolitej Polskiej; – funkcjonowaniu systemu bankowego, a zwłaszcza wypełnianiu przez NBP funkcji nadzorczych przez nad prawidłowością i legalnością działania banków. W związku z powyższym stwierdza się niezbędność przeprowadzenia kontroli legalności działań i kontroli skarbowej w podmiotach krajowych, które miały związek z działalnością Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Szczególnie ważna i pilna jest weryfikacja całego zadłużenia zagranicznego Skarbu Państwa, która by ustaliła, czy wszystkie zobowiązania i umowy zawierane w imieniu Skarbu Państwa były zawierane zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz przez uprawnione do tego podmioty. Ponadto należy zbadać prawidłowość systemu obsługi i zarządzania zadłużeniem zagraniczny Skarbu Państwa.” Po takich wnioskach dotyczący przecież ponad 45 mld dolarów ówczesnego zadłużenia państwa polskiego powinno było dojść do politycznego, personalnego i prawno-proceduralnego „trzęsienia ziemi”. Doszło zaś do tragicznej śmierci prezesa NIK, a następnie zapadła w sprawie tych wniosków kompletna cisza, a nazwiska Michała Falzmanna i Waleriana Pańki zniknęły na lata z mediów i debaty publicznej. W latach 1993-1997 mówiący te słowa był posłem na Sejm Polskiego Związku Zachodniego z listy Konfederacji Polski Niepodległej. W 1994 roku dotarłem do informacji o przeprowadzeniu w I półroczu 1993 roku, a więc dopiero w 1,5 roku po raporcie i wnioskach końcowych NIK w sprawie FOZZ kontroli Banku Handlowego S.A. w Warszawie oraz o istnieniu protokołu kontroli „Działalność dewizowa Banku Handlowego” obejmująca okres lat 1991-1992 sporządzonego przez inspektora NIK Halinę Ładomirską. Przypomnijmy, że Bank Handlowy pełnił funkcję głównego banku dewizowego państwa i obsługiwał zadłużenie zagraniczne polskiego państwa, a nagminnie pojawiał się w materiałach M. Falzmanna. Udało się mówiącemu te słowa dotrzeć, choć z wielkimi oporami i trudnościami od ówczesnego Prezydium Sejmu poczynając, do ustaleń protokołu kontroli NIK o której wcześniej Sejm nie był informowany. Z tych ustaleń wynikało, że w latach 1991-1992 a wiec w okresie kontrolowanym Bank Handlowy był wykorzystywany do operacji dewizowych na szkodę polskiej gospodarki i polskiego państwa o skali co najmniej kilkakrotnie przekraczającej operacje finansowe FOZZ. Z ustaleń protokołu wynikało, że gospodarka dewizowa tego newralgicznego dla gospodarki polskiej banku była dotknięta rażącymi nieprawidłowościami. Nieprawidłowości te wiązały się z łamaniem prawa bankowego i prawa dewizowego, fałszowaniem dokumentów księgowych czy fałszowaniem rocznego bilansu banku. W protokole stwierdzono chaos w systemie ewidencji księgowej, braki w udokumentowaniu importu towarów, mimo iż dokonano transferu dewiz, przeterminowane inkasa eksportowe, nie udokumentowane zlecenia importowe, brak ewidencji obrotów dewizowych z tytułu gwarancji kredytowych, udzielanie bez zabezpieczenia gwarancji kredytowych na wielomilionowe kwoty, otwieranie i zamykanie rachunków w bankach zagranicznych bez odpowiednich umów, ukrywanie środków finansowych, zaniżanie aktywów walutowych itp. Dla zobrazowania ustaleń przytoczmy tylko następujące ustalenia protokołu: „Zapisy w dokumentach są wymalowywane (korektorem – W.B.), operacje walutowe nie są wykazywane w równowartości złotowej (ZLP), brak daty waluty na dokumentach rozliczeniowych, brak rozliczeń różnic kursów walutowych dotyczących danej transakcji.” „Wydział Operacji Walutowych (departament Gospodarki Pieniężnej prowadzi rejestr (odręczny w zeszycie formatu A4) obejmujący spis operacji zarówno walutowych dokonywanych przez Bank Handlowy zarówno na rynku krajowym jak i zagranicznym.” Ale w tym nielegalnym i legalnym chaosie była jednak logika umożliwiająca istnienie mechanizmów umożliwiających transfer dewiz z Polski i spekulacje finansowe na operacjach walutowych. Istnienie takich mechanizmów było potwierdzane zarówno w wypadku inkasa dokumentowego, gdy „bank nie wymaga udokumentowania sprawdzania towarów będących przedmiotem transakcji” oraz że „bank nie posiada informacji, czy import będący przedmiotem transferu dewizowego został faktycznie zrealizowany”. Dotyczyło to również przekazów bankowych, gdyż stwierdzano istnienie nie udokumentowanych transferów dewiz, a to z racji nie udokumentowanych zleceń importowych. Dotyczyło to i akredytyw, gdzie stwierdzano, że „nie został zrealizowany import w terminie ważności akredytywy, mimo, ze środki przeznaczone na realizację zostały przetransferowane.” Sama autorka protokołu Halina Ładomirska oszacowała straty Polski w latach 1991-1992 wynikające z dewizowej działalności Banku Handlowego na około od 5 do 10 mld dolarów. W moim przekonaniu te straty były prawdopodobnie o wiele większe, gdyż nie została wyjaśniona kwestia olbrzymich nawet jak na Bank Handlowy kwot gwarancji zagranicznych udzielanych i otrzymywanych, w tym gwarancji udzielanych bez zabezpieczenia. Z moich wyliczeń wynikało, że Bank Handlowy mógł operować kwotą między 5 mld a 7 mld dolarów do celów spekulacji finansowych (przy 1 mld jakim dysponował FOZZ). Z nieznanych mi powodów NIK uznał kontrolę H. Ładomirskiej za nieudaną i przeprowadził już po ujawnieniu przeze mnie istnienia protokołu H. Ładomirskiej nową kontrolę, która niczego istotnego co do nieprawidłowości nie stwierdziła, a co najważniejsze nie ustosunkowała się do podstawowych zarzutów w protokole poprzedniej kontroli wysuniętych, a nawet nie podjęła podstawowego problemu mechanizmów transferów dewiz i walutowych spekulacji finansowych. Prokuratura Rejonowa w Warszawie, gdzie złożyłem w 1994 roku zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez kierownictwo Banku Handlowego, odmówiła wszczęcia postępowania. Jeśli teraz z perspektywy minionych 15 lat spojrzymy na sprawę zarówno tajemniczych okoliczności śmierci Michała Falzmanna i Waleriana Pańko oraz FOZZ i Banku Handlowego, to w moim przekonaniu nic się przez te kilkanaście lat nie wyjaśniło i nie zmieniło. Ani w sprawie okoliczności śmierci, ani w sprawie FOZZ i Banku Handlowego. I tu rodzi się fundamentalne pytanie o powody kilkunastoletniej „zmowy milczenia” elit politycznych i intelektualnych oraz większości ogólnopolskich mass-mediów. Nie tylko „zmowy milczenia” ale co ważniejsze „zmowy zaniechania” wszelkich istotnych działań. Trudno bowiem za takie uznać wyrok skazujący w sprawie FOZZ wydany po kilkunastu latach śledztwa i procesu, który dotyczył mało istotnego „pierwszego dna” afery FOZZ w postaci nie zwrócenia ponad 100 mln dolarów kredytów. Przede wszystkim trzeba stwierdzić, iż powodem tej swoistej „zmowy” nie jest brak informacji wyjściowej o całej sprawie. Kto powinien i chciał o tym wiedzieć, ten wiedział. Ukazała się w tej sprawie i książka, został nakręcony film dokumentalny Jerzego Zalewskiego, opublikowano dziesiątki artykułów, choć nie w wielkonakładowej prasie ogólnopolskiej. Również w ówczesnym województwie katowickim w latach 90. było przynajmniej dwóch dziennikarzy z którymi miałem przyjemność współpracować, a którzy pisali i mówili o tym otwartym tekstem. Przypomnę gwoli sprawiedliwości, że były to dwie kobiety – red. Agata Wawrzyniak-Pustułka z ówczesnej „Trybuny Śląskiej”, która kilkakrotnie pisała na ten temat artykuły i publikowała wywiady oraz red. Monika Szymborska z radia „Flesh”, która wielokrotnie umożliwiała informowanie o całej sprawie swych słuchaczy. Ta swoista „zmowa zaniechania” elit politycznych i intelektualnych, a szerzej jeszcze rządzącego III Rzeczpospolitą establishmentu politycznego wynika w moim przekonaniu z faktu, iż ujawnione przez M. Falzmanna zjawisko nazwane przez niego „rabunkiem finansów Polski” z końca lat 80. i początku lat 90. legło u podstaw siły ekonomicznej, a w konsekwencji i politycznej górnych warstw struktury społecznej. Sądzę, że te prawdopodobne kilkadziesiąt miliardów dolarów wytransferowanych na firmowe i prywatne konta poprzez takie mechanizmy jakie istniały w FOZZ i Banku Handlowym, są najważniejszym „argumentem” przeciw ujawnieniu całej tej sprawy. Dla przykładu; kilka tygodni temu w programie TVP1 „Misja specjalna” ujawniono fakt agenturalności właściciela jednej z dwóch największych prywatnych stacji telewizyjnych „Polsat” Zygmunta Solorza – właściciela 7 paszportów o 7 nazwiskach. Uznano to za sensację, choć dla każdego kto pamięta czasy PRL-u i wie, że to Służba Bezpieczeństwa decydował o paszportach., sensacją to być nie może. Ale już informacja o tym, że Z. Solorz korzystał z kredytów FOZZ przeszła bez echa. A to była kluczowa informacja. Sądzę, że w kontekście tej informacji nie można się dziwić, że przez kilkanaście lat na antenie „Polsatu” nigdy nie padło słowo „FOZZ” o nazwiskach Falzmanna i Pańki nie wspominając. Obserwując zachowanie znaczącej części polskiej klasy politycznej III RP sądzę, iż jest ona w dużym stopniu zależna od elit polskiej oligarchii finansowej. I jeśli nawet w swej większości polski establishment polityczny w procederze „rabunku finansów Polski” nie uczestniczył, to przynajmniej ciąży na nim grzech zaniechania wystarczający, by dalej blokować działania w tej sprawie, a przynajmniej nie wykazywać politycznej woli jej rozwiązania.. Do tego dochodzi jeszcze i równocześnie całość zamyka dość częsty zwyczajny brak odwagi cywilnej, posunięty czasem do granic nieprzyzwoitości. Jakie więc są więc dzisiaj po 15-tu latach szanse na wyjaśnienie i okoliczności śmierci Michała Falzmanna i Waleriana Pańki oraz sprawy FOZZ i Banku Handlowego? Moim zdaniem szanse są nadal znikome dopóki, dopóty polskim państwem zawiadywać będzie klasa polityczna, której trzon wyrósł z procesów tzw. ustrojowej transformacji i jest w różnorodny sposób, choćby przez grzech zaniechania powiązana ze sprawą rabunku finansów publicznych przełomu lat 80. i 90. Problem w tym, że ta klasa polityczna jest stale i na nowo, z koniunkturalnymi tylko wymianami, w swym personalno-towarzyskim składzie nieustannie od 1989 roku reprodukowana kolejnymi wyborami. Jest odtwarzana w swym rdzeniu, dzięki procedurze wyłaniania i rozliczania elit parlamentarnych, która nazwa się ordynacją wyborczą. Czyli dzięki specyficznej partyjnej ordynacji wyborczej, zwanej proporcjonalną. Ta ordynacja oddaje faktycznie władzę zgłaszania kandydatów na posłów wyłącznie w ręce kierownictw istniejących partii politycznych w kolejnych wyborach, co stale i na nowo reprodukuje trzon tej klasy politycznej. Z pewną przesadą można powiedzieć, iż ta ordynacja umożliwia społeczną samo-kooptację polskiej klasy politycznej. Dzięki temu zresztą obecna ordynacja faktycznie odbiera obywatelowi przyznane mu przez Konstytucję bierne prawo wyborcze, gdyż obywatel nie moż realnie zgłosić swej kandydatury na posła bez pośrednictwa partii politycznej, a de facto jej kierownictwa. Sądzę, ze dopiero zmiana ordynacji wyborczej na taką jakie są w najbardziej rozwiniętych demokracjach świata ,od amerykańskiej i brytyjskiej poczynając, czyli na ordynację większościową i jednomandatowe okręgi wyborcze, może istotnie wymienić obecną klasę polityczną i na tyle tę nową uzależnić od wyborców, że będzie możliwe wyjaśnienie okoliczności śmierci W. Pańki i M. Falzmanna, które wiążą się ze sprawą rabunku finansów państwa przełomu lat 80. i 90., a których korzenie sięgają czasów PRL.

żródło: www.propolonia.pl/blog

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *