ORĘDOWNIK ZE STRACHOCINY

W październiku 1933 r. 56-letnia s. Alojza Dobrzyńska, przełożona rzymskiego klasztoru ss. Służebniczek Niepokalanie Poczętej NMP zaczęła odczuwać dolegliwości żołądkowe. Do tej chwili cieszyła się dobrym zdrowiem, tryskała energią. Kiedy bóle nasiliły się, chora poszła do lekarza. W grudniu 1933 zakonnica była już tak słaba, że nie mogła opuścić łóżka. Dr Bolesław Madeyski długo ją badał, a następnie postawił diagnozę: rakowate owrzodzenie trzustki.

 

“Potwierdziły to dokładne badania radiologiczne – czytamy w opisie tego uzdrowienia, zawartym w książce “Św. Andrzej Bobola”, autorstwa ks. Stanisława Kuźnara TJ. Choroba była nieuleczalna; pewną ulgę mogłaby przynieść bezzwłoczna operacja. Chora przyjęła tę wiadomość ze spokojem i postanowiła jechać do Polski do Pleszewa, by tam poddać się operacji. Tymczasem Opatrzność pospieszyła z inną pomocą; 15 grudnia 1933 r., kiedy choroba spowodowała bardzo ciężki stan, rozpoczęły się modlitwy przez wstawiennictwo Bł. Andrzeja Boboli. Tego bowiem dnia ks. Stanisław Włudyga, przebywający wówczas w Instytucie Polskim w Rzymie, wręczył siostrom zakonnym ułożoną przez siebie nowennę do Bł. Andrzeja Boboli i polecił im, by w intencji powrotu do zdrowia S. Alojzy rozpoczęły modlitwy. Nowenna była ułożona w następujący sposób: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryja, l tajemnica bolesna Różańca św., litania loretańska, Pod Twoją obronę i modlitwa do Bł. Andrzeja Boboli. Nowennę tę rozpoczęły siostry 15 grudnia w pokoju chorej, a to dlatego, by chora mogła łączyć się wspólnie w modlitwach. Na stole był ustawiony ołtarzyk z relikwiami Bł. Andrzeja, przed którym paliła się ustawicznie lampka. Ks. Włudyga rozpoczął również u siebie w pokoju trzydniowe nabożeństwo, 18 zaś grudnia odprawił Mszę św. w kościele al Gesu, gdzie znajduje się trumna z ciałem Błogosławionego, o powrót do zdrowia S. Alojzy. Skończyła się pierwsza nowenna, siostry rozpoczęły drugą.

Polecał Bogu zdrowie S. Alojzy również i ks. prałat Tadeusz Zakrzewski. I nie zawiodła ufność w wstawiennictwo Bł. Męczennika. Bł. Andrzej wyjednał pomoc wtedy, kiedy choroba zagrażała już życiu. Jeszcze bowiem 29 grudnia 1933 r. badania radiologiczne potwierdziły dawną diagnozę, lecz już następnego dnia dr Madeyski badający chorą, stwierdził ze zdumieniem poprawę, co przeczyło zwykłemu porządkowi rzeczy. Chora, która dotychczas mogła tylko płyny przyjmować – i to w bardzo ograniczonej ilości – poprosiła teraz o zwyczajny posiłek na kolację. Zmienił się ogólny wygląd: twarz dawniej ziemista zaczęła przybierać normalną barwę. Ustąpiła gorączka. S. Alojza przykuta do niedawna do łóżka, zaczęła chodzić swobodnie po domu i uczęszczać na Mszę św. 7 stycznia 1934 r. wyjechała do Polski, by poddać się umówionej operacji. Zaraz po przybyciu do Pleszewa została zbadana przez lekarzy. Ale o dziwo – lekarze nie znaleźli nawet śladu groźnej choroby! Badania radiologiczne i kliniczne potwierdziły orzeczenie. Nastąpiło wyzdrowienie. Wysłannicy św. Kongregacji Obrzędów – prof. Filip Vercelli i prof. Henryk Pomponi z królewskiego uniwersytetu rzymskiego – stwierdzili w tym wypadku uleczenie cudowne, którego nie można wytłumaczyć siłami przyrodzonymi”. Uzdrowienie zakonnicy uznano za drugi cud potrzebny do kanonizacji polskiego męczennika.

źródło: www.cudaboze.pl

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *